poniedziałek, 20 stycznia 2014

Kropla XI

"Długo to nie trwało, a mimo to jakby wieczność!"

- Tak właściwie. Ktoś nam w ogóle powiedział, gdzie jest ten gościu? - mruknął Hidan, ziewając.
Właśnie konsumował kanapkę, co spotkało się z dużym niezadowoleniem ze strony drugiego towarzysza. To fioletowooki trzymał w plecaku ich żywność i chwilowo nie miał zamiaru podzielić się nią z głodnym Tobim. Ja miałam jednak już dosyć trwającego co najmniej pół godziny skomlenia o jedzenie, więc zaproponowałam postój, na co chętnie obaj przystali. Spojrzałam na niebo. I tak już się ściemnia, a złym pomysłem byłoby podróżowanie w nocy.
Skręciłam w boczną dróżkę, po chwili zatrzymując się na małym obszarze porośniętym trawą. Zaraz dołączyło do mnie tamtych dwóch.
- Potrzebne nam ognisko. Zgaduję, że żaden z was nie jest w stanie używać ognia? - mruknęłam, przeklinając w myślach Lidera. Przydałaby się nam teraz Sumire.
- Tobi jest! - krzyknął zadowolony zamaskowany. Myślałam, że w końcu pokaże, na co naprawdę go stać, ale widząc pokaz jego "umiejętności" mentalnie przejechałam sobie jednak ręką po twarzy. Po prostu wyjął zapalniczkę i podpalił nią papierek, rzucając go na wcześniej zebrane przez nieśmiertelnego drewno. - Wiesz, Memo-chan, czasami wydajesz się być... głupia - stwierdził, potakując do tego głową.
Spojrzałam na niego. Zdecydowanie jego zachowanie zmieniło się, odkąd go zapytałam, w czym jest lepszy od Jashinisty. Wydawało mi się, że zapomniał, ale chyba wraz żywił do mnie lekką urazę...
Zignorowałam uwagę.
- Hidan, pytałeś o położenie zdrajcy - zaczęłam, podchodząc do niego. Rozłożyłam mapę i wskazałam mu nasze położenie. - W przybliżeniu jesteśmy właśnie tutaj. Kierujemy się do Suny, bo tam być może przebywa informator. Więc, skierujemy się tędy i zapewne dotrzemy tam jutro wieczorem - przejechałam palcem po trasie.
- Nie możemy iść tą drogą? Byłoby krócej - chłopak zauważył inny szlak. Westchnęłam cicho, przyglądając się tej drodze. - Co?
- Tam są ruchome piaski - uświadomiłam go.
- Nie ma jakiegoś przejścia?
- Wolę nie ryzykować.

XXX

Przypatrywałam się ścianie naprzeciwko łóżka. Przez ostatnie kilka godzin to właśnie ona była moim praktycznie jedynym towarzyszem. Dowiedziałam się, że nawet ściany mogą być mądre. I niejednokrotnie fajniejsze od ludzi. Nie odzywają się niepotrzebnie, a nawet jak powinny, to też się nie odzywają. W końcu mogłyby powiedzieć coś nie tak, prawda? To naprawdę mądre... stworzenia. He, stworzenia...?
... Taki poziom głupoty to się chyba nazywa już chorobą psychiczną, nie?
 Niesamowicie się nudziłam, co przyczyniało się do powstawania tak debilnych myśli. Moje wszelkie próby "ucieczki" spełzały na niczym, bo za każdym razem, kiedy próbowałam wydostać się z pomieszczenia, nagle pojawiała się barbie i niszczyła moje plany. Akasuna cały czas twierdził, że jestem poobijana i mam się nie ruszać. Pomimo, iż mój stan nie był już najgorszy... Zakładam, że po prostu inaczej Lider miałby do niego wąty.
Spojrzałam w kierunku drzwi, które właśnie zaskrzypiały, tym samym sygnalizując wejście gościa. O, o wilku mowa.
Orzechowooki trzymał w rękach kilka zwojów w różnych kolorach. Ciekawe, po co mu są... Podszedł do łóżka i usiadł na krześle przy mnie. Chwilę milczałam, czekając, aż się odezwie. Nie mając takiego zamiaru, odpieczętował pierwszy i zaczął go wolno rozwijać.
- Po co ci to? - uniosłam brew, odzywając się w końcu.
Rozwinął zwój do połowy. Moim oczom ukazał się jakaś dziwny, niespotkany przeze mnie wcześniej znak. Zmarszczyłam brwi.
- Znalazłem je w pokoju Konan. Może któryś z nich będzie w stanie przywrócić ci zdolność uzupełniania chakry - odparł bez pośpiechu, czytając mały napis w górnej części papieru. W trakcie jego studiowania mamrotał coś cicho, z czego mogłam wyłapać "Po co komu coś takiego?".
Opadłam na poduszki, wzdychając. Miałam nadzieję, że się czegoś doszuka, bo denerwowało mnie już te czekanie. Ta cała Konan będzie w kryjówce dopiero za prawie dwa tygodnie, co jest zbyt dużą ilością zmarnowanego czasu. Zresztą, nie wiadomo, czy aby na pewno udałoby się jej zdjąć tę dziwną klątwę, czy co to tam jest.
Spojrzałam na lewo, na Sasoriego. Jak zawsze niewiele mówiący wyraz twarzy i orzechowe, spokojne, mądre spojrzenie. Pozornie obojętne, a jednak wyraziste i sentymentalne, jeżeli dobrze się przyjrzeć. Na początku sama myślałam, iż nic nie wyraża, lecz po jakimś czasie zaczęłam to zauważać.
Oczy czerwonowłosego mówiły, że ewidentnie za czymś tęskni. Prawdopodobnie za przeszłością.
- Co to ma być? - usłyszałam głos swojego partnera, więc automatycznie powróciłam do siadu. Przyjrzałam się zwitkowi, dużo mniejszemu od tego poprzedniego. Na nim nie widniała żadna dodatkowa notatka, jedynie prawie miniaturowa pieczęć, mniej wymyślna i zwyklejsza od poprzedniej.  - Ciekawe, jak się dowiedzieć, do czego służy - mruknął niechętnie.
Chwilę przypatrywałam się znakowi. Może nie widziałam jeszcze dokładnie takiego, ale przypominał dotychczas spotkane. Czy naprawdę było w tej technice coś nadzwyczajnego, skoro została zapieczętowana...?
- Nie dowiesz się, póki nie spróbujesz. Sprawdź, jutsu nie może być przecież nieodwracalne - odezwałam się.
Mierzyliśmy się wzrokiem, dopóki czerwonowłosy z powrotem nie spojrzał na zwój. Patrzyłam jak wykonuje pieczęcie i po chwili poczułam jak spoczywa na mnie technika. Uczucie te zaraz znikło i... było normalnie... raczej.
- Czujesz jakąś różnicę? - spojrzałam na Akasunę, który zaczął zwijać zwitek.
Pokręciłam głową w poprzek, na co westchnął. Zmarszczyłam brwi. No chyba nie było jakoś inaczej...
Złapałam się za głowę, kiedy mi się lekko w niej zakręciło. Huh...?
- Hej, dobrze z tobą?
Chwila ciszy.
- Sumire...?
- ... Hik.

XXX

- Chyba jeszcze nie widziałem, żebyś spał! Weźmiesz wartę i tyle! - syknął Hidan, wycelowawszy palcem w kruczowłosego.
- Ale Hidan-san! Jeżeli nas zaatakują, to Tobi nie obroni Hidana-san i Memory-chan! - zapiszczał czarnowłosy.
- Twoje piski i tak nas obudzą! - warknął siwowłosy. - Zresztą, jeżeli jesteś tak nieprzydatny, to trzeba było się z nami nie zabierać!
Zamaskowany momentalnie zmarkotniał, spuszczając lekko głowę. Przez długi czas się nie odzywał, co było powodem pojawienia się  kpiącego uśmiechu na ustach kosiarza.
- Hidan, wystarczy - powiedziałam ostro, patrząc na niego groźnie. Wstałam z grubego konara, na którym dotychczas siedziałam. - Jeżeli nie umiecie się pogodzić, to ja wezmę-
- Nie, Tobi weźmie wartę - wymamrotał cicho chłopak, biorąc kanapkę i siadając przy drzewie.
Spojrzałam za nim. Mój partner podchodził do wszystkiego aż nazbyt emocjonalnie i szybko zmieniał nastroje. I może gdyby był dzieckiem, to by było zrozumiałe, ale wbrew wszechobecnym przekonaniom nim nie jest...
- Nie uważasz, że może jednak przesadziłeś? - na powrót zerknęłam na Jashinistę.
- Nie powiedziałem nic takiego. W końcu mu przejdzie - nieśmiertelny wzruszył ramionami, kładąc się przy ognisku.

XXX

Czerwonowłosy spojrzał z niedowierzaniem na rudowłosą. Czy ona była...? Rozwinął zwitek z powrotem i dokładnie go przestudiował.
No tak, informacja o działaniu była ukryta na samym końcu zwoju. Mógł mu się przyjrzeć do końca, zanim uwolnił jutsu... z drugiej strony, zielonooka sama chciała, by spróbował. Czuł się po części winny, chociaż nie tylko on taki był.
...
Musiał się przyznać: tym razem nie wykazał się odpowiednią dla niego inteligencją. Powinien być ostrożniejszy.
A tak na marginesie... co jest z tą Konan? Po co jej technika, która wprawia w stan upojenia alkoholowego? To chore... chyba powinien pomówić z Liderem na temat wzmocnienia czujności...
- "Nie czuję żadnej różnicy", taa - mruknął sam do siebie, zapieczętowując zwój z powrotem.
- Co tam mamroczesz, Saasooorii~? - spojrzał na szeroko uśmiechniętą twarz Naweshiko, która najwyraźniej nawet nie wiedziała o obecnym stanie rzeczy.
Ale czego oczekiwać...
Westchnął ciężko, w myślach analizując właściwości wszystkich fiolek, jakie posiadał. Płyn pomagający wytrzeźwieć? Chyba nie miał czegoś takiego... Na przyszłość będzie musiał pomyśleć o przygotowaniu takowego. Z pewnością się przyda.
Przejechał sobie ręką po twarzy, zastanawiając się, co powinien zrobić. Jeżeli ją tak zostawi, to nie wiadomo, co mogłaby zrobić w tym stanie. Jego wyobraźnia zaczęła podsuwać mu różne pomysły. Chyba najgorszą możliwością byłoby wskoczenie do łóżka Uchihy... ygh, nawet nie chciał o tym myśleć. Nie, w żadnym przypadku nie był zazdrosny. Po prostu wizja mordowanej partnerki jawiła mu się dość niefajnie, zważywszy, że był za nią odpowiedzialny. Takie dzieci potrzebują stałej opieki. Sam nie wiedział, kto jest lepszy - Tobi czy ona.
Ledwo co zostałem rozłączony z jednym idiotą, a los już podsyła mi osobę o identycznym charakterze...
Wstał z krzesła z zamiarem zaniesienia zwitków z powrotem do pokoju niebieskowłosej. Przy okazji chyba powinien się zatrzymać w gabinecie Lidera i powiadomić go o niebezpieczeństwie z jej strony. Wyjścia były tylko dwa: albo Konan była niepocieszona i upijała każdego, a następnie lądowała w jego łóżku, albo trzymała tą technikę na specjalną okazję. Mówiąc inaczej - może chciała sobie urządzić "polowanie" na rudowłosego? Wprawdzie nie wyszłoby jej to na korzyść, bo potem Deidara wydrapałby jej oczy, ale...
Przezorny zawsze ubezpieczony. Lepiej, żeby posiadacz Rinnegana wiedział.
Nieoczekiwanie poczuł szarpnięcie za rękaw swojego płaszcza, przez co zachwiał się i upadł na łóżko. Poprawka. Zawisł nad rudowłosą, której uśmiech zmienił się z wesołego na tajemniczy. Już chciał wstać i zbesztać ją za te niegodne zachowanie (to, że była pijana, wcale jej nie usprawiedliwiało!), lecz kobieta zrobiła coś, czego się z pewnością nie spodziewał. Rozszerzył oczy w niedowierzaniu, czując usta kunoichi na swoich. Położył dłonie obok jej głowy, próbując się odchylić, co zaraz zostało mu uniemożliwione przez jej ręce, oplatające jego szyję. Po kilkunastu sekundach oderwała się od niego, a na jej licu znowu zagościł wesoły uśmieszek. Nie zabrała rąk.
Wyraz twarzy Akasuny był bezcenny. Zaskoczenie wymieszane ze złością, przeświadczeniem, że niemożliwym jest, aby naprawdę to zrobiła i czymś jeszcze, czego nawet Sumire nie potrafiła odgadnąć. Zaraz jednak emocje te ustąpiły przerażeniu, kiedy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzenia obojga powędrowały w tamtą stronę.
Kiedy te otworzyły się całkowicie, w wejściu stanął zadowolony z siebie Ishihara. Uczucie satysfakcji zniknęło jednak szybko, robiąc miejsce zdziwieniu wywołanemu zobaczeniem sytuacji, w jakiej znaleźli się rudowłosi.
- Sumirka...?
Orzechowooki czuł, że ma ochotę coś lub kogoś roznieść. A na jego szczęście bardzo blisko znajdowała się dziewczyna, która mogła tą chęć zaspokoić.

XXX

Zerknęłam na śpiącego już kosiarza i powoli przeniosłam wzrok na siedzącego pod drzewem drugiego towarzysza. Obok niego leżał woreczek po kanapce. Co ciekawe, nie widziałam nawet, kiedy on ją skonsumował... Początkowo się wahając, w końcu zdecydowałam się podejść do bruneta. Przykucnęłam koło niego.
- Możesz iść spać, Memory-chan. Tobi sobie poradzi - mruknął spokojnym i dalej dziecinnym głosem, choć teraz ubarwionym lekko ponurością. Nawet na mnie nie spojrzał, wpatrywał się w palący się trochę dalej od niego ogień.
- Nie twierdzę, że sobie nie poradzisz - odparłam, ostrożnie dobierając słowa, by w jeszcze nieznany mi sposób jakimś cudem go nie urazić. - Nic nie mówiłam.
Zapanowało milczenie, podczas którego on dalej kontynuuował poprzednią czynność, zaś ja zerknęłam na nocne niebo. Przysłoniły je tuziny jasnych gwiazd, które wydawały się przemieszczać. Każda z nich świeciła różnej mocy blaskiem; jedne bardziej, drugie słabiej. W ogóle, to robiło się coraz chłodniej, więc zmuszona byłam bardziej opatulić się płaszczem. Westchnęłam cicho, przenosząc wzrok z powrotem na partnera.
- Nie martw się tym, co powiedział Hid-
- Tobi nie martwi się tym, co powiedział Hidan-san. Tobi się już do tego przyzwyczaił - przerwał mi, dalej na mnie nie patrząc, co zaczynało mnie już lekko irytować.
- Więc... - zaczęłam, zatrzymując się. Chłopak w końcu obdarzył mnie spojrzeniem, zatrzymując je na mnie przez długi czas. Przez to zaczynałam się krępować. - Przepraszam. Nie powinnam mówić ci, że niczym się nie różnisz od Hidana.
- Memo-chan nie powiedziała Tobiemu, że niczym się nie różni od Hidana - zauważył chłopak.
- Jednak coś na bardzo podobnej zasadzie - mruknęłam, zamieniając się z nim rolami. Teraz to ja zerkałam w stronę ogniska.
Ponownie nastała cisza, przerywana jedynie przez szelest liści i hukanie sowy. Swoją drogą, rzadko było mi dane spędzać noc pod gołym niebem, częściej w hotelach.
Dość ładnie, pomijając fakt, że zimno.
- W porządku, Memo-chan.

XXX

- O, hej, Sho - rudowłosa szybko puściła Sasoriego, uśmiechając się głupkowato. - Co tu robisz?
Kiedy niebieskowłosy otrząsnął się z początkowego zdziwienia, uśmiechnął się wrednie w stronę orzechowookiego. Ten już przeczuwał, że zaraz zostanie wplątany w coś, w czym niewiele zawinił. I nie mylił się.
- Przyszedłem sprawdzić, jak się miewasz, Sumirka - uśmiech nie schodził z twarzy niebieskookiego. - Ale widzę, że nie najlepiej. Akasuna, niewyżyty jesteś? Przynajmniej byś do nocy zaczekał - zacmokał z dezaprobatą, kręcąc głową.
Lalkarz przejechał ręką po twarzy, mierząc morderczym spojrzeniem nadzwyczaj uradowaną partnerkę. Jak nic, kiedyś ją zabije. No zdecydowanie! Same kłopoty przez nią! Z ciężkim westchnieniem zszedł z łóżka.
- Ojć, czyżbyś aż tak niechętnie przystawał na zejście z niej? - zakpił jasnowłosy, opierając się o futrynę.
Rudzielec przewrócił oczami, zbierając zwoje, które aktualnie leżały na podłodze. Upuścił je, kiedy ktoś go przewrócił. Kiedy już zebrał wszystkie, wyprostował się i skierował się w kierunku wyjścia.
- Nie bądź taki zabawny, Ishihara - syknął jeszcze, za nim zniknął za drzwiami.
~~
- Co z nim? - chłopak uniósł brew, zamykając drzwi. Podszedł do  i usiadł na krześle. - Ktoś tu jest chyba strasznie nerwowy.
- Bo ja wiem - wzruszyłam ramionami, dalej się uśmiechając. - Więc? Po co tu tak naprawdę przyszedłeś? - podniosłam się z łóżka i usiadłam na jego brzegu.
- Ach, właśnie... - zmarszczył brwi. - Wydaje mi się, że nauczyłem się, jak odwrócić skutki tamtej techniki.
Momentalnie spoważniałam. Jeżeli mówił poważnie, to może nie będę musiała czekać dwóch tygodni! Zmrużyłam oczy, czując, jak przez moje ciało przepływa coś dziwnego. Ach, jutsu Konan chyba przestało już działać...
... Jutsu Konan...
Pocałowałam Sasoriego! - stwierdziłam przerażona w myślach. - No nie. Będzie mi to wypominał do końca życia!
- Coś się stało, Sumirka?
- Nie, nic - uśmiechnęłam się przepraszająco. - Więc? Na co czekasz? Próbuj - skinęłam głową.
Ja chyba nie powinnam tak na lewo i prawo rozdawać zgód na nałożenie na mnie jakiejś techniki. W końcu już poznałam skutki... Ugh...
Sytuacja powtórzyła się - Shosuke wykonał kilkanaście pieczęci i znowu jakieś uczucie chwilowo obciążyło moje ciało.
Zamknęłam oczy, zbierając w sobie siłę, by sprawdzić, czy uda mi się wykonać jakiekolwiek jutsu. Ku mojemu zaskoczeniu i zadowoleniu, udało się.

XXX

- Memory-chan, tam - Tobi niezauważalnie kiwnął głową w prawą stronę, dalej wpatrując się w ognisko.
Ostrożnie spojrzałam naprzeciwko, tam, gdzie wskazał. Początkowo na mojej twarzy zawitał lekki kpiący uśmiech, spowodowany wyraźnym brakiem umiejętności krycia się przeciwników, jednak zaraz zniknął. Zmarszczyłam brwi, patrząc na ochraniacz. Konoha. Ruszyłam delikatnie ręką i chwilę po tym usłyszałam świst kunaia. Broń przeleciała tuż obok mojego ucha, wbijając się w pień drzewa.
Liście zaszeleściły o wiele głośniej, a światło księżyca ukazało cztery dodatkowe sylwetki, które wkrótce wylądowały na polanie, niemal od razu atakując leżącego przy ogniu Hidana. Ten najwidoczniej wcale nie spał, bo zanim zdążyli zbliżyć się do niego na tyle, by choćby go drasnąć, sam wbił kosę w bok jednego z nich. Pozostali trzej przybysze syknęli i lekko się cofnęli, spoglądając na mnie i czarnowłosego.
Szybko wstałam, co zrobił również i zamaskowany. Odsunęliśmy się lekko od siebie, a właściwie to on się odsunął, będąc do tego zmuszonym.
... Zmuszonym, tak... aktualnie biegał po całej polanie, krzycząc wniebogłosy.
- Powinnaś zatroszczyć się o siebie! - usłyszałam głos obok siebie.
Zaczęłam formować drobne pasma powietrza w dłoni, kiedy poczułam, jak ostrze katany dotyka lekko mojego ciała. Popatrzyłam na przeciwnika, napotykając wręcz zszokowane spojrzenie czarnych oczu.
- Athayate-san...? - zapytał, jakby niedowierzał.
Stał tak chwilę, po czym potrząsnął głową i ruszył w stronę szarowłosego, zostawiając mnie. Zacisnęłam pięść, a smugi zniknęły jakby odwołane. Stałam tak bez ruchu, zdziwiona, patrząc, jak Jashinista zabija pozostałych trzech, a Tobi wzdycha z ulgą.

XXX

- Zrozumiałem. A tak na marginesie, poważnie radziłbym porozmawiać z Konan, Liderze - powtórzył jeszcze raz czerwonowłosy.
- Nie omieszkam - Deidara wycedził wściekle. - I jeszcze trzymasz kogoś takiego, Pain!
- Uspokój się, Deidara... - posiadacz Rinnegana uśmiechnął się lekko. - Konan to silna kobieta, więc...
- Taa, jasne. Ja już wiem, czemu należy do Akatsuki - blondyn przewrócił oczami.
- Deidara!
Jasnowłosy wzruszył ramionami, na co orzechowooki westchnął cicho. Czy to naprawdę był ten sam chłopak, który jeszcze rok temu mi partnerował? Pokręcił lekko głową i wstał z zamiarem wyjścia.
- Tu jesteś, Danna~! - z szerokim uśmiechem i bez pukania otworzyłam drzwi, od razu przekraczając próg gabinetu Lidera. - W końcu cię znalazłam!
Zaraz zostałam obdarzona zmęczonym spojrzeniem Paina i wesołym jego kochanka. Sasori nawet na mnie nie zerknął.
- Naweshiko, chyba ktoś cię nie nauczył kultury - stwierdził ponuro rudzielec, opierając głowę na dłoni.
- Pierdolisz - machnęłam dłonią na Lidera, kątem oka obserwując, jak na jego czole wyskakuje żyłka. - Hej, Danna~! Shosuke udało się odwrócić technikę!
Cała trójka spojrzała na mnie zdziwiona. Wyszczerzyłam się na to, zadowolona. Miałam dość leżenia w łóżku, a w końcu mogłam przestać, bo wraz ze wzrostem ilości chakry moja zdolność regeneracji również się poprawiła.
Usłyszałam chrząknięcie Paina, więc spojrzałam w tamtą stronę. Postukał kilka razy palcem o blat stołu.
Misja~!
- Skoro już nic nie stoi wam na przeszkodzie... Gdzieś na pograniczu piasków i roślinności znajduje się świątynia. Potrzebujemy z niej zwoju.
- Zwoju? - zapytaliśmy z Sasorim niechętnie, niemalże jednocześnie.
No tak. Widzę, że nie tylko ja mam niemiłe wspomnienia ze wspomnianym wcześniej przedmiotem, he... he.
Chwila. Czyżbym źle całowała czy co?!
- Liczę, że misja zakończy się powodzeniem. To by było na tyle - rudy zignorował nasz niezadowolony ton i podkreślił swoje słowa, łapiąc blondyna w talii.
Zagwizdałam cicho, spoglądając na kochasiów. Dobra, prywatność musi być.
- Wypytam cię po powrocie - wystawiłam niebieskookiemu język i szybkim krokiem wyszłam z gabinetu, nie chcąc słuchać kazań Lidera.

____________________________________

Łaa~! Ile mnie tu nie było xD Ten noo. Nie, żeby popularność Akatsuki wzrosła, czy coś xD Ale obiecałam sobie skończyć te opowiadanie, więc póki mogę, to ciągnę. Ja nie znielubię Akasiów :C
Zmieniłam szablon. Tak, wiem, jest do... czterech liter, nom >D Cytatu nie znam. Dostałam go od Sumire, za co dziękuję :3